The Eichmann Show, reż. Paul Andrew Williams
Izraelska
wersja Good Night
and Good Luck
(izraelska w obrębie fabuły, bo film jest wyprodukowany w Wielkiej
Brytanii). Podobnie jak w amerykańskim odpowiedniku pokazuje siłę
telewizji, zwłaszcza w okresie maccartyzmu i późniejszym. To swego
rodzaju hołd dla tej siły i dla narodzin globalizacji, której
podstawą jest komunikacja na żywo.
Katastrofalną wadą filmu jest mówienie o wszystkich narodowościach
(łącznie z Żydami) w kategoriach narodowych, wyjątek robi się
tylko dla Niemców. Wszystko, co dotyczy Niemiec jest zastąpione
„nazizmem”. W całym filmie ANI RAZ nie pada słowo „Niemcy”,
chyba, że coś przeoczyłem z powodu niedokładnego tłumaczenia.
Cała narracja jest rozgrywana w kategoriach narodowych (od Żydów,
przez Polaków do Cyganów), każda nacja i każde państwo są
nazywane tak jak się nazywają – z jednym wyjątkiem: nie
pojawiają się Niemcy, są tylko „naziści”. „Najważniejszy
proces XX wieku” to też grube nadużycie, które nawet w formie
cytatu razi.
Z drugiej strony jasno pokazano tu, jak rodziło się
„przedsiębiorstwo holocaust”. Trudno stwierdzić, czy twórcy
promują, czy demaskują ten model propagandy.
Najbardziej
przerażające jest to, że model „Eichmann show” jest modelem
obowiązującym na całym świecie. W omawianym filmie walczy się o
właściwą recepcję procesu zbrodniarza, ale wirtuozeria metod
relacjonowania umożliwia przeforsowanie dokładnie odwrotnego
werdyktu. Wystarczy dobry fachowiec od mediów. I żaden frazes o
„słusznej sprawie” nie zmienia faktu, że technologia decyduje o
słuszności i niesłuszności. To tylko kwestia ustawienia kamer i
doboru ujęć. Jak sprzedać potworność? Ile jest warta i co można
na niej ugrać? Odpowiedź znajdziecie w filmie The
Eichmann Show.
Kwestia informująca o skazaniu Eichmenna za zbrodnie przeciwko
Polakom, Słowakom i Cyganom jest w polskiej wersji dystrybucyjnej
nieprzetłumaczona na polskiego lektora. Trwa kilka sekund. Jej
wydźwięk, to zdawkowe „także”, to znaczy – zabijano Żydów a także jakichś tam różnych innych.
Przekaz można podsumować tak: ludzie są w stanie przeciwstawić
się złu tylko pod wpływem manipulacji. Jeśli ich nie manipulować
– pozostaną bierni, obojętni, skupieni na sobie lub podatni na
konkurencyjną manipulację i staną wówczas po drugiej stronie
barykady. Film wyraża hołd dla „słusznej” manipulacji, pomija
jednak luki w jej „słuszności” i zagrożenie płynące z
identycznej siły manipulacji „niesłusznych”.
Warto podkreślić znakomity montaż ujęć archiwalnych i
inscenizowanych. Dobrze dobrano także kolorystykę i rekwizytorium.
Pod tymi względami jest to bardzo rzetelna produkcja. Na marginesie
– znajdziemy tam też kilka akcentów kontrkulturowych i
prokomunistycznych. Ale to już zabawa dla zaawansowanych.
4/10 i jednocześnie 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz