Mr. Turner (Pan Turner), reż. Mike Leigh
Świetne aktorstwo, historia jednak nie jest na tyle ciekawa, żeby - opowiedziana "po prostu" - była porywająca. Był sobie malarz, malarz przełamał standardy swojej epoki. Spotykał ludzi, kochał, chorował, malował, umarł. Trochę był zrozumiany, trochę nie.
To jeden z tych filmów, które wizualnie mają przypominać malarstwo z epoki, o której opowiadają. Nie lubię tej maniery. Dodaję więc wszystkie zalety - świadomą pracę kamery (perspektywy centralne), aktorstwo, scenografie, parę innych drobiazgów i wychodzi mi:
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz