The Revenant (Zjawa), reż. Alejandro González Iñárritu
Nie wiem na ile to zamierzone, ale
znowu (jak w wielu filmach) słyszę dalekie echa Człowieka zwanego koniem.
Są filmy, które wracają – czy tego chcemy czy nie – zwłaszcza,
kiedy nie ruszamy się daleko poza gatunek. Może nie dokładnie w treści, chociaż blisko. Ogólnie chodzi jednak o wejście białego człowieka w świat Ameryki jeszcze nieznanej, jeszcze nie eksplorowanej, kontakt z ogromem jej dziczy ze wszystkimi atrybutami. Także atrybutem estetycznym i mistycznym.
Te formalno-mistycyzujące elementy oprawy są
jednocześnie najsilniejszą i najsłabszą stroną dzieła. Silną,
bo to rzadkie w tego typu kinie nawiązanie do klasyki kina autorskiego i próba wzniesienia dość zwykłego westernu
na poziom nieco bardziej wyrafinowanej sztuki. Słabą – bo próba
nie udała się. Brak w tym spójności, przez cały seans dostajemy
na zmianę dwie niesklejające się ze sobą narracje – poetycką i
przygodową. Iñárritu zdaje się próbował pójść drogą
Kubricka, który ze zwyczajnie zapowiadającego się S-F zrobił w
psychodeliczno-mistyczne arcydzieło o szerokiej metaforyce. Zjawa
natomiast wygląda, jakby ktoś założył niewłaściwy krawat do
niewłaściwej koszul, a koszulę – do niewłaściwego garnituru.
Wyszła z tego artystowska poza – nieprzekonująca, pretensjonalna.
Pytanie
zasadnicze to pytanie o cel. Jaką wartość wnoszą te poetyckie
elementy w prostej historii survivalowej. Otóż moim zdaniem –
żadną. Bez nich byłaby to dokładnie ta sama opowieść, tylko o
pół godziny krótsza i bez mieszania w to wszystko Tarkowskiego.
Gdyby tak pozostawić wyłącznie estetykę Londona i Curwooda,
byłoby wystarczająco mistycznie.
I
zdanie o DiCaprio. Nie jest to żaden popis sztuki aktorskiej, tylko
praca operatora i autora zdjęć, skupionych na zbliżeniach z szerokim obiektywem i dużą głębią ostrości.
Przypomina mi takie antyki, jak Lecą żurawie,
to decyzja reżysera, czy skupi się na postaci, czy na akcji.
Zbliżenia koncentrują uwagę na postaciach, stąd DiCaprio przez większość filmu zasłania pół kadru. Albo cały. To wszystko. A rola –
jak wiele innych – poprawna.
Podsumowując: jest to, naturalnie, dobry film, ale poziom szumu wokół niego jest o kilka leveli za wysoki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz