środa, 17 lutego 2016

Spotlight, reż. Tom McCarthy

Spotlight, reż. Tom McCarthy

Ci, którzy mówią, że jest to film o patologii wśród księży, niezupełnie mają rację. To film w pierwszym rzędzie o wspaniałych amerykańskich mediach i dziennikarzach, o wierze w homeostazę rynku informacji. Jego wydźwięk jest podobny jak w Dwunastu gniewnych ludzi (tam była wiara w system prawny), równie utopijny i tak samo na tkwiący na klęczkach przed mitem liberalnej demokracji USA jako systemu samostabilizującego.
Dopiero dalej zaczyna się to, o czym w fabule mówi się najwięcej - walka z chorym systemem i pomoc ofiarom. I właśnie co do "zaangażowania" obrazu mam wątpliwości. To nie jest film interwencyjny, on nie atakuje patologii w KK, tylko konserwuje amerykański system medialny (niekoniecznie zdrowszy w skali społecznej niż napiętnowana hierarchia katolicka). Raczej mitologizuje dokonania z przeszłości (tworzy z nich kanon symboli) niż próbuje wpływać na teraźniejszość. W ten sposób kwestionuję jego siłę społeczną, bo nie sądzę, żeby miał tę moc, co cytowana w nim seria artykułów z Globe. Tak właśnie uważam.
Oczywiście nie oznacza to, że temat nie jest ważny, nie mówię też, że takich filmów nie ma sensu produkować. Po prostu nie przeceniałbym go.
Realizacja, jak przystało na ten budżet i jak na Hollywood, jest w porządku. Środki nie kłócą się z wymową. Oglądało się dobrze.
Na marginesie - nazwisko reżysera ciekawie się kojarzy, zwłaszcza w kontekście tej tematyki. Jakby tak się jeszcze przenieść w świat przedstawiony Good Night and Good Luck, robi się, hmm... symetrycznie? Przypadek, ale interesujący...

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz