The Last Duel (Ostatni pojedynek), reż. Ridley Scott
Ridley Scott już jakiś czas temu się pogubił. Balansuje między kinem nowej przygody, a jakimś moralizującym traktatem społeczno-historycznym. Przy czym nie jest jasne o czym chce moralizować i do jakiej puenty prowadzi. Oczywiście istnieje model kina bez puenty, jednak te akurat filmy są uparcie czytane pod jakiś morał, co zdaje się Scottowi w ogóle nie przeszkadzać, publiczności i krytyce - też. A tu po prostu nic się nie spina. Jest to co prawda widowiskowe i dość ponure (to nie musi być ani wada, ani zaleta), po co to jednak, komu?
O kobietach? O zakłamaniu średniowiecza? O bezsensie jakichś narracji zawiązujących się przypadkowo gdzieś w historii i po splątaniu - zwyczajnie zanikających w pomroce? O zapomnieniu czegoś, co przez 5 minut było tematem plotek setki lat temu? Nic nie usprawiedliwia tego mętnego po prostu filmu, a każda z tych interpretacji wydaje się na tyle nieważka, że samo dzieło odfruwa sobie, gdziekolwiek bądź.
3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz