En man som heter Ove (Mężczyzna imieniem Ove), reż. Hannes Holm
Jest po prostu wzruszający. Należałoby
zacząć od tego, że jest to dramat o współczesnej Szwecji, gdzie
jedynie ludzie starej daty i imigranci wnoszą trochę życia (o tym
„życiu” też różnie się pisze). Jest wątek samotności i
izolacji, trochę też o naturze tego protestanckiego kraju, gdzie
wszystko musi być uporządkowane. Każdy więc może sobie wybrać
czy jest to dramat społeczny, historyczny, czy rozprawa z
współczesnością polityczną. Ja jednak wybieram opcję, że jest
to wzruszający film o wielkiej miłości, do tego spełnionej. A
teza, jaka jest tam być może postawiona jest taka, że o wartości
człowieka decyduje to, jak potrafi kochać. A nie to, czy jest
błyskotliwy, czy przeciwnie – niemrawy a do tego nieznośny.
Wahałem się między 6 a 7. Ostatecznie wybrałem jak wybrałem, ale
warto i o tym nadmienić.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz