Krigen (Wojna), reż. Tobias Lindholm
Nie mam pojęcia, na ile realna jest
sytuacja w duńskiej armii, do której odnosi się fabuła. Nie chcę
też oceniać filmu na podstawie słuszności bądź niesłuszności
zaproponowanych wniosków (chociaż ostatecznie obraz okazuje się
dwuznaczny, co przemawia na jego korzyść).
Podskórnie można jednak wychwycić
wątek poboczny, jak sądzę nie mniej ważny niż wątek główny. Z
jednej strony trudno nie współczuć ludziom, którzy czują się
zagrożeni i nie chcą zginąć na wojnie daleko od domu. Z drugiej –
ten film jak mało który pokazuje zerowe przygotowanie zachodniej
Europy do jakiegokolwiek konfliktu. Armia wygląda tu jak grupa
dzieciaków śmiertelnie przerażonych odkryciem, że na wojnie można
naprawdę umrzeć, bo to nie gra komputerowa. Dziwna jest też
sytuacja, w której oddział wojska na spokojnym patrolu nie ma nawet
środków przeciwbólowych dla poparzonej dziewczynki.
Czy przekonało mnie to
dzieło? Na którymś z forów pada opinia, że to „duński
Helikopter w ogniu”. I ta
opinia – na zasadzie bzdurności, kontrastu, pokazuje jak bardzo
Krigen odstaje
jakością od najlepszych wzorców. Z pewnym ociąganiem daję 5 –
ze względu na temat, chociaż chciałem tego uniknąć.
5/10
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń