Le serpent aux mille coupures, reż. Eric Valette
Kolejny niezły kryminał z Francji, choć do tego można się z czasem przyzwyczaić. Historia jest dość prosta i przewidywalna, ale ładnie poprowadzona, charaktery konsekwentne, dobrze przemyślane, choć i to nie jest najważniejsze. Jest tu bowiem czytelne nawiązanie do szeregu wątków westernowych i antywesternowych, począwszy od Jeźdźca znikąd, skończywszy na spaghetti Za kilka dolarów więcej (motyw "wszyscy przeciwko wszystkim"). Dopełnieniem jest w oczywisty sposób korespondująca muzyka. Za tę właśnie czytelność i zabawę z gatunkami warto podciągnąć ocenę, chciałem dać pięć, ale daję sześć.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz