Avengers: Infinity War (Avengers: Wojna bez granic), reż. Anthony Russo, Joe Russo
Każdy, kto zagląda na tego bloga wie, że nie jestem zwolennikiem kina komiksowego, ale niektóre filmy oceniałem wysoko. Ten jednak jest nie tyle pozbawiony zalet, co podejmuje próbę przesadzenia z zaletami. Głównie chodzi o ilość postaci. Obraz jest niemal jednowątkowy, a ilość pojawiających się bohaterów nijak się ma do tego. Nie mają rozbudowanych wątków, są tylko mrowiem, pojawiają się na krótkie chwile i żaden niczego nie oznacza. A gdyby tak dowalić jeszcze Hana Solo, Jamesa Bonda i Frodo Bagginsa? Może jeszcze Hansa Klossa?
Ten film jest świetnym dowodem na to, że więcej nie musi oznaczać lepiej, a czasem wręcz znacznie gorzej. Ktoś musi zatrzymać tę hiperbolizację, bo film, w którym protagonistą jest "mrowisko" nie może się udać.
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz