El secreto de Marrowbone (Tajemnica Marrowbone), reż. Sergio G. Sánchez
Zanosiło się przez jakiś czas na dawno niespotykany dobry horror. Zwłaszcza, że doceniam hiszpański wkład do gatunku. Okazało się jednak, że to co w nim najlepsze było raczej pozorne, a końcówka mimo pomysłowości - rozczarowuje. Czuję się tyleż zaskoczony, co i zrobiony w konia (słowo "oszukany" byłoby trochę na wyrost). Poza tym grubo przekracza granice wiarygodności, część zachowań i sytuacji jest bzdurą. I wiem, że w horrorach ludzie zachowują się jak idioci, ale napisałem, że zapowiadał się dobry horror, a w końcu okazało się, że było jak zawsze. Czyli włażenie tam, gdzie nikt normalny by nie wszedł.
Postać ojca jest w tym wszystkim najgłupsza, a jego kompletna niezdolność do rozwalenia młotkiem kilku dachówek to już kuriozum.
Trochę ratuje fakt użycia paru symboli. Cały dom jest oczywiście freudowski, a strych - najwyższa struktura - połączona jest z personifikacją superego. To samo dotyczy, choć mniej dokładnie, niższych struktur. Natomiast nigdy nie słyszałem o chorobie przebiegającej tak, jak w przypadku jednego z bohaterów.
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz