Drishyam, reż. Nishikant Kamat
Warto poczekać do zawiązania akcji. Przyzwyczaiłem się do indyjskiego wysokobudżetowego kina z masą efektów specjalnych, rozbitych samochodów i kaskaderów. Tutaj - kameralny dramat na kilkoro aktorów. Parę interesujących dylematów etycznych i komplikacji społecznych. Bardzo dobrze rozegrany wątek kryminalny. I ostatecznie długa ekspozycja nareszcie spełnia swoją rolę, zupełnie nie-hollywoodzko. Interesujące, nietuzinkowe kino, zresztą daję wysoką notę temu reżyserowi już drugi raz.
7/10
Nie widziałam jeszcze, ale mam w planach. "Dirshaym" jest bollywoodzkim remakiem filmu o tym samym tytule. Ja widziałam tamilski odpowiednik "Papanasam", który według mnie jest rewelacyjny. Ciekawa jestem więc i tego tytułu.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i komentarz.
Usuń