Dang kou feng yun, reż. Gordon Chan
Dramat historyczny. Najgorsze w kinie wschodnim jest to, że zacząłem dawać ich filmom punkty za to, że mało latają na sznurkach. Okropne jest to latanie, ale tutaj jest go niewiele, więc wypadałoby docenić.
Fabuła jest dość przewidywalna, a jej ukoronowaniem jest finałowy pojedynek dwóch "głównych". Tak to już jest z filmami konwencjonalnymi i w konwencji ogląda się nie najgorzej. Realizacja jest wirtuozowska, fabuła - epicka, można powiedzieć "sienkiewiczowska", chociaż u Sienkiewicza jednak ciekawiej. Naprawdę.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz