Umi yori mo mada fukaku (Po burzy, After the Storm), reż. Hirokazu Koreeda
Nie wiem, przypuszczam, że ten bez wątpienia autorski film miał być utrzymany w linii Yasujiro Ozu. Ten zaś nigdy mnie nie przekonał, nie upieram się zresztą, że całe nowofalowe kino w równym stopniu mi odpowiada. Jest odrobina nastroju i w końcu do jakiegoś stopnia wszedłem w życie tych bohaterów, ale prawdę mówiąc wolę własne. Też nie ma puenty, też nie jest powadzone jak anegdota, też bywa męczące i nudne, ale i tak jest znacznie ciekawsze niż pokazane w Po burzy. Nie widzę powodu podglądać innych, którzy wstają rano, jedzą, chodzą, rozmawiają o niczym i kładą się spać. To chyba tyle w temacie.
3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz