Money Monster (Zakładnik z Wall Street), reż. Jodie Foster
Jodie Foster uparła się na
reżyserowanie filmów, co niekoniecznie jest dobrym pomysłem. Mówię
„niekoniecznie”, bo za mało widziałem, ale po projekcji
Zakładnika nie czuję się
zachęcony. Coś dziwnego dzieje się tam z montażem i pracą kamer.
W całym filmie przeważają ujęcia „telewizyjne”, plany (zwykle
średnie i bliskie) przeplata się bez szczególnego wdzięku, obraz
spłaszcza się przez to i traci na dynamice. Niemal całość dzieje
się w pomieszczeniach, wymaga tego scenariusz, ale z jakiegoś
powodu efekt jest „zduszony”, nawet tam, gdzie kamera wychodzi z
atelier na ulicę. Jednak i ta ulica wygląda jak atelier, a plan
filmowy jak przygotowany do średnio- lub niskobudżetowej produkcji.
A
fabuła? Sprawny, choć prosty scenariusz, przejaskrawiony – ale to
cecha gatunku. Dało się to oglądać, aktorstwo było przyzwoite,
dialogi nie najgorsze. Ten rodzaj filmu, sprawnie zrealizowany, jest
po prostu dobrą sensacją. Niesprawnie zrealizowany – staje się
drugoligowcem z nieprzyzwoitym budżetem i niepasującą, gwiazdorską
obsadą.
Najmocniejszym
punktem wydaje się płaszczyzna ekonomii współczesnej, film zdaje
się nawiązywać do nieco spóźnionej mody na krytyczny opis
systemu finansowego. Kino zaangażowane? Jeśli tak, to jeszcze
gorzej, bo wątek został słabo rozegrany.
Miałem
ostatnio pytanie o długość moich recenzji. Nawet na bloga pisuję
czasem dłuższe teksty, ale w takich przypadkach jak Money
Monster – po prostu nie ma o
czym.
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz