piątek, 15 września 2017

Silence (Milczenie), reż. Martin Scorsese

Silence (Milczenie), reż. Martin Scorsese

Trudno coś powiedzieć o tym filmie w kilku zdaniach. Pomimo, że historia jest poprowadzona klasycznie, „od – do”, niezupełnie udało mi się wyznaczyć puentę. Nie widzę powodu, żeby obraz traktować jako antychrześcijański, czy też w ogóle – antyreligijny, niekoniecznie też jest skierowany przeciwko japońskiej tradycji, a nawet gdyby był, to Europa nie była w niczym lepsza. Może jest to po prostu rozprawa o wierze, takiej, jaką jest; nieoceniające przyglądanie się, kracauerowska „wiara w rzeczywistość”, a więc wbrew pozorom kino nienarracyjne. Tego paradoksu bym się trzymał w czasie projekcji.
Mamy więc film o ludziach, a w szczególności o tym, jakie miejsce zajmuje w ich wnętrzu wiara i jak się ma do innych składowych. Mamy też po troch film antropologiczny, bo kilka fragmentów bardzo celnie określa różnice mentalności zachodniej i wschodniej. Mamy w końcu kawałek historii chrześcijaństwa jako model całej jego historii i przedziwnej elastyczności tego ruchu (bo jest tu traktowane jako dość różnorodny ruch, a nie jednolite wyznanie, czy też nawet grupa wyznań).
Dodatkowo warto wziąć pod uwagę świetną obsadę, a sam reżyser także przyzwyczaił do tego, że niekoniecznie puentuje swoje dzieła.
Czy warto? Warto, a jeśli ktoś dokopie się do czegoś głębszego, to tym lepiej. Pomimo drastycznej i oryginalnej tematyki nie widzę jednak powodu, żeby dać więcej niż szóstkę

6/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz